Gwar i zabawa- tak w najmniejszym skrócie można było opisać to, co działo się w domu przy Peterborough Road. Piątka młodych mężczyzn korzystając z kilku dni odpoczynku postanowiła zaprosić 'kilku znajomych'. Jak zwykle "To tylko kilku gości." zamieniło się w "Ale tu ludzi!". Można się było tego oczywiście spodziewać biorąc pod uwagę niezliczoną liczbę kumpli, jakich dorobił się zespół po wystąpieniu w telewizyjnym show. Jednak nie wszyscy z zaproszonych byli ludźmi czyhającymi na sławy. To właśnie w ich towarzystwie- starych, dobrych przyjaciół z boiska- chłopcy czuli się najlepiej. Tym pierwszym wystarczało to, że na portalu społecznościowym mogli ustawić status "Domówka u 1D!".
W miarę upływu czasu muzyka stawała się głośniejsza, przybywało pustych butelek po alkoholu a w kuchni robił się co raz większy bałagan. W salonie natomiast z chwili na chwilę robiło się weselej. Tylko jeden z chłopców nie miał ochoty na świętowanie i nie wynikało to bynajmniej z braku powodu.
Niall korzystając z okazji, że wszyscy jego przyjaciele zajęci byli sobą i swoimi partrnerkami wymknął się niezauważony z domu zabierając po drodze tylko klucze od swojego Land Rovera, portfel z dokumentami i kurtkę. Wyszedł przed budynek i skierował się za niego, by po chwili siedzieć już w aucie. Nie zapuścił silnika od razu. Siedział w nim chwilę w ciszy próbując złapać własne myśli, które nieudolnie chciał skleić w jedną całość. Niewiarygodne, jak ten zawsze wesoły i uśmiechnięty chłopak czuł się w tej chwili samotny. Kiedy wyobrażał sobie jego przyjaciół, którzy właśnie w tej chwili przytulają się do swoich ukochanych nie potrafił powstrzymać natłoku łez przypływających do jego oczu. Nie to, że był na nich zły- przecież gdyby sam miał kogoś, kogo kochał by tak wielką miłością jak na przykład Zayn Perrie to oczywiste byłoby to, że zachowywałby się podobnie. Ale jedynym minusem całej tej sytuacji było to, że on był sam. Niall Horan. Przez tak wiele młodych dziewcząt uwielbiany, nie potrafił znaleźć wybranki swojego serca. Codziennie słyszał wyznania miłości, jednak on nie czuł nic. Był wdzięczny wszystkim tym, którzy go wspierali, mówili: "Niall, jesteś naprawdę dobry!" ale w jego sercu nie było prawdziwej miłości. Najbardziej jednak cierpiał nocą.
Obejmując rękoma kierownicę spojrzał w niebo. Noc była wyjątkowo ciepła, ale na niebie brakowało większości gwiazd.
Z zamyślenia wyrwał go głośny śmiech dochodzący gdzieś ze strony bocznego wejścia do domu. Nie zastanawiając się odpalił samochód i cofając oddalił się z Peterborough Road. W radiu leciała cicho piosenka Poets Of The Fall "Carnival Of Rust". Niall odruchowo pogłośnił i mimo, że nie znał wcześniej tego utworu już po dwukrotnym powtórzeniu refrenu zaczął cicho śpiewać jednocześnie rękawem osuszając ostatnie łzy z policzka.
Nie kierował się w żadnym konkretnym kierunku. Mimo, że miło mu było spotkać dawno nie widzianych znajomych to wolał zostać sam. Jechał więc przemierzając gwarne ulice Londynu. W miarę jak oddalał się od centrum i wjeżdżał w mniej przyjazne i zamieszkane uliczki ludzi było co raz mniej.
Ciemność i spokój dookoła było tym, czego mu w chwili brakowało. Nie spieszył się. Na liczniku nie miał nawet trzydziestki. Gdyby jechał choć trochę szybciej pewnie by tego nie zauważył. Działo się to w najciemniejszym miejscu ulicy i dla zwykłego człowieka, który przejeżdżałby tutaj byłoby niezauważalne. Niall jednak spostrzegł mężczyznę akurat, kiedy z dużą siłą kopał nogą w kupę porozrywanych szmat leżących na chodniku. Dopiero po chwili dotarło do niego, że to, co brał za porozrywane, stare materiały było człowiekiem.
Momentalnie oprzytomniał i gwałtownie zatrzymał się na poboczu. Mężczyzna widząc terenowe auto przestraszył się, że mogą być to jakieś osiłki lub w najgorszym wypadku policja, więc nie zważając na nic zerwał się i uciekł oglądając się za siebie. Chłopak zaciągając ręczny natychmiast wybiegł z auta. Podbiegł do człowieka sądząc, że jest to jakiś bezdomny. Zapalone reflektory pomogły mu to jednak zweryfikować.
To, co zobaczył, odwracając delikatnie głowę człowieka prawie ścięło go z nóg. Patrzył na zakrwawioną twarz młodej dziewczyny! Jej ubrania były pocięte zapewne jakimś ostrym narzędziem a włosy brudne od błota. Na jej ciele widocznym zza postrzępionych ubrań również dojrzał rany z których wydobywała się krew.
Pierwsze, co przyszło mu do głowy to zadzwonić po pomoc. Nie wiedząc, co kogo się zwrócić połączył się z pierwszym numerem, jaki miał ostatnio wybrany. Joz po chwili usłyszał głos przyjaciela zagłuszany głośną muzyką i śmiechami:
- Niall? Chłopie gdzieś ty zniknąłeś?
- Liam? Pomóż mi... Ona nie oddycha.
Chłopak jednak nie był w stanie tego usłyszeć. Ktoś właśnie w tej chwili wyrwał mu słuchawkę z dłoni i krzyknął:
- NIALLLL!
Zrezygnowany rozłączył się i schował telefon do kieszeni. Mimo, ze nie wiedział, czy dziewczyna nie jest przypadkiem na coś chora nie obchodziło go to. Czuł, że gdyby jej nie pomógł i zostawił ją tutaj na pewną śmierć nigdy by sobie tego nie wybaczył. Zaczął więc wykonywać masaż serca, a kiedy po prawie trzech minutach usłyszał dźwięk głębokiego zaciągania się powietrzem odetchnął z ulgą.
Podbiegł do samochodu, otworzył tylne drzwi a po chwili resztkami sił niósł już nieznajomą do auta. Ruszył tak szybko, jak tylko mógł nie zapominając o ostrożności.
Dziewczyna co chwilę jęczała lub syczała z bólu. Z dwojga złego lepsze to, niż gdyby miała nie oddychać- pomyślał blondyn. Co kilkanaście sekund kontrolował w lusterku, czy wszystko jest w porządku.
Droga do szpitala ciągnęła się niemiłosiernie.
- Halo? Mówi Niall Horan. Wiozę do szpitala ranną dziewczynę. Została pobita i pokaleczona nożem. Nie oddychała. Proszę powiedzieć mi jak z - tu zatrzymał się na chwilę, by spojrzeć na nazwę ulicy - Red Street dojadę do szpitala?
Kiedy usłyszał pomoc już dobrze wiedział, gdzie ma się skierować.
Gdy wbiegł na izbę przyjęć na miejscu czekały już nosze. Otworzył drzwi i sam ledwie trzymając się na nogach najdelikatniej jak mógł wyciągnął dziewczynę z samochodu. Kiedy oddał ją ratownikowi osunął się po masce samochodu i przykucnął. Energiczny masaż serca był bardzo męczący mimo, iż Niall był w całkiem dobrej kondycji fizycznej. Być może wynikało to z nie wyspania.
Kiedy poczuł na swoim ramieniu chłodną dłoń wzdrygnął się i od razu podniósł głowę.
- Pan przywiózł tę dziewczynę, prawda? Musi pan wejść do środka. Pielęgniarki chcą zapytać o kilka rzeczy. - powiedział jeden z ratowników.
Niall podtrzymując się zderzaka wstał i powoli wszedł na izbę przyjęć. Ostre światła oślepiły go a kiedy już był w stanie coś zobaczyć zorientował się, że wszystkie oczy są skierowane w jego kierunku. Nikt jednak nic nie mówił. Ta cisza, która była między nimi ciągnęła za sobą jakąś tragedię. Czyżby ta dziewczyna... Czy ona...
- Nie zdążyłem, prawda? - powiedział bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. - Nie dałem rady...
- Czy mógłby pan podejść na chwilkę do recepcji? - zapytała starsza kobieta ubrana w biały fartuch , która znalazła się znikąd tuż obok chłopaka. Niall wybudzony z czegoś na kształt transu udał się za nią bez słowa.
- Czy wie pan jak nazywa się dziewczyna, którą pan przywiózł?
Niall zastanowił się chwilę i uświadomił sobie, że nie sprawdził nawet czy dziewczyna ma przy sobie jakieś dokumenty.
- Nie, ale wydaje mi się, że miała ze sobą kurtkę. Mam ją w samochodzie. Może tam coś znajdę - powiedział pod nosem - Zaraz ją przyniosę - rzekł i oddalił się.
Kiedy wziął do ręki znoszony ciuch od razu z wewnętrznej kieszeni wysypało się kilka drobiazgów. Odrzucił na bok czapkę, telefon komórkowy i słuchawki i wziął do ręki małe etui z którego wyjął dowód osobisty.
- Lisa Howard... - zastanowił się, ale nie sądził, by mógł choć słyszeć o kimś takim. Wziął jej telefon i wpisał w jej telefonie swój numer i połączył się, by zdobyć jej numer. Pomyślał, że w inny sposób nie będzie miał z nią kontaktu, by zwrócić wszystkie rzeczy. Wszystko, co znalazł schował spowrotem do kieszeni zabierając ze sobą tylko dowód tożsamości i telefon dziewczyny. Zamknął samochód i wrócił do izby przyjęć.
- Mam jej dowód, ale zanim go paniom dam to proszę mi powiedzieć co z nią. - powiedział, a jego głos był nad wyraz stanowczy, co zdziwiło samego Nialla. Kobiety spojrzały na siebie krótko.
- Niestety nie jest pan nikim z rodziny, a więc...- zaczęła jedna z nich
- Ale to ja ją tu przywiozłem! To ja znalazłem ją leżącą na chodniku! Ja nie pozwoliłem, żeby ten facet ją zabił! Nie ktoś z jej rodziny! Ja!- zezłościł się bardzo nawet nie wiedząc, że stać go na to. - Myślę więc, że należy mi się to.
Chłopak zacisnął palce w pięść i postanowił nie odpuszczać.
- No dobrze, ale proszę nie mówić o tym mojemu przełożonemu. - powiedziała ciszej kobieta. - Zaraz pójdę do sali i sprawdzę, co się dzieje. - rzekła. Po chwili wyszła zza kontuaru i mijając kilku chorych z mniejszymi dolegliwościami otworzyła piąte drzwi po prawej stronie.
Niall odruchowo usiadł na pierwszym wolnym krześle i kładąc głowę na kolanach mimowolnie zasnął.
Obudziło go delikatne potrząsanie ramieniem.
- Stary! Możesz mi do diabła powiedzieć, co ty tutaj robisz?
W pół zaspany Niall nie od razu zrozumiał słowa, który wypowiedział jego przyjaciel.
- Liam? - zapytał głupkowato.
- Nie, Królewna Śnieżka, krasnoludku. - odpowiedział mu i usiadł obok niego. - Czy ty wiesz, do jakiego stanu mnie doprowadziłeś? Mało nie padłem na zawał serca z nerwów! - zaczął tłumaczyć. - Próbowałem oddzwonić na twój telefon. Wiem, że nie mogliśmy się dogadać, ale wiesz, że w domu był hałas. Kiedy już udało mi się wyjść twój numer był nieosiągalny. Dopiero po dwóch godzinach udało mi się połączyć. Dzwonie i tu BACH! Odbiera pielęgniarka i mówi, że jesteś w szpitalu. Dobrze, że siedziałem, bo prawie bym zemdlał.
Liam widząc przyjaciela całego i zdrowego objął go ramieniem.
- Martwiłem się. Tak nagle zniknąłeś.
- Wiem, Liam. Po prostu musiałem być sam. - wyjaśnił.
- Tak... I to właśnie dlatego śpisz na krześle w izbie przyjęć? - zaśmiał się, czując, że się uspokaja.
- To nie do końca w ten sposób. Przejeżdżałem przez Brixton i znalazłem na chodniku dziewczynę... No, nie do końca znalazłem... Bardziej zauważyłem. - nieudolnie wyjaśniał - Jakiś facet kopał ją i bił. Kiedy się zatrzymałem, uciekł. A ona nie oddychała. To dlatego tu jestem.
Liam zaskoczony spojrzał na niego.
- Wiesz, że miałeś więcej szczęścia niż rozumu? Przecież on mógł rzucić się i na ciebie, Niall!
- Wiem! Ale nie mogłem patrzeć, jak on ją zabija. Właśnie... - zerwał się i podbiegł do pielęgniarki przechodzącej obok.
- Co z Lisą? Czy ona...
- Tak, proszę pana. Żyje, choć muszę przyznać, że zjawił się pan tutaj w ostatniej chwili. Jej organizm jest bardzo osłabiony. Ma rany kłute i jest mocno poobijana. Jeszcze nie odzyskała przytomności. Podajemy jej tlen - wyjaśniła.
- Czy mógłbym do niej wejść?
- Niestety jest to niemożliwe. I tak nie powinnam mówić panu tego, co pan usłyszał - powiedziała ciszej.
- Rozumiem. Mam tutaj jej telefon. Czy mogłaby pani dopilnować, by go jej zwrócono? - wyjął z kieszeni komórkę i podał jej. - Byłbym bardzo wdzięczny.
- Oczywiście. Jak tylko się obudzi i będzie w lepszym stanie od razu jej go oddam - zabrała go i schowała do fartucha.
- Dziękuję - powiedział i odwrócił się, by odejść.
- Chwileczkę! Myślę, że gdyby była przytomna podziękowała by panu, a więc zrobię to w jej imieniu. Uratował pan jej życie.
- N... nie ma sprawy - odpowiedział zmieszany i patrząc na Liama wyszedł z izby przyjęć.
Zmęczony, zły i zamyślony wsiadł do samochodu i wrócił do domu. Nocka w poczekalni dała mu popalić. Gdy położył się w swoim łóżku czuł, że bolą go wszystkie mięśnie. Nie przeszkadzało mu to jednak w szybkim zaśnięciu.
Gdy obudził się w domu znów było głośno. Choć nie było już gości Lou, Harry, Zayn i Liam robili niezły hałas. Testowali nową konsolę. Za oknem było już szaro.
- Świetnie. Przespałem cały dzień - pomyślał młody mężczyzna wchodząc pod prysznic. Kiedy zszedł do salonu rozmowy ucichły a chłopcy przestali grać.
- Niall? - zdecydował odezwać się Louis. - Jak się czujesz?
- Jak miałbym się czuć? - odpowiedział nie wiedząc, co ma na celu jego pytanie.
- Chodzi o to, że Liam powiedział nam o tym, co stało się wczoraj - zaczął Harry. - Przykro nam, że ci nie pomogliśmy, stary! Wiesz, że większość z nas była pijana. Poza tym było głośno. Liam nawet nie słyszał, co mówiłeś - tłumaczył się.
- Nie ma sprawy, chłopaki. Jakoś sobie poradziłem. Tej dziewczynie jest chyba lepiej... No... W każdym razie żyje.
- To dobrze, Nialls. Wiedziałem, że zawsze dasz radę - rzucił Liam a potem już nikt się nie odezwał. Liam i Zayn znów zaczęli grać a Louis i Harry głośno komentowali nieudolność przyjaciół w prowadzeniu wirtualnych aut.
Niall znów został sam i w głębi duszy cieszył się z tego. Sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Zawsze lubił spędzać czas z chłopakami, a teraz coś w nim się zmieniło. Może faktycznie była to zazdrość... a może po prostu potrzebował odpoczynku?
~*~
Młoda kobieta ubrana w biały uniform weszła do pokoju lekarskiego. Przy długim stole siedziało zaledwie dwóch mężczyzn. Rozmawiali ze sobą żywo i wzajemnie pokazywali sobie rożne wyniki badań.
- Panie doktorze? Przyniosłam wyniki badań Lisy Howard - powiedziała i podała mu dużą, białą kopertę.
- Ach tak, tomografia komputerowa. Dziękuję, Anno.
Wyjął zdjęcie z koperty i przypiął do wyświetlacza. Po chwili stanął u jego boku drugi z lekarzy.
- Ronaldzie, z tego, co widzę wszystko jest w porządku - powiedział cały czas przyglądając się zdjęciu. - Jeśli tak jest to dlaczego ona nadal się nie budzi?
- Posłuchaj, Erik. Ma głębokie rany kłute. Może to lepiej, że na razie jest jak jest. Sam już nie wiem... - zamyślił się.
- Póki co chyba zalecę nadal kroplówki wzmacniające organizm... Nic więcej nie możemy zrobić póki się nie obudzi - powiedział cicho, drapiąc się po głowie.
~*~
Tymczasem Paul zaparkował na środku podjazdu i wyszedł z auta. Drzwi jak zwykle były otwarte.
- Kiedyś was okradną, albo wleci tu stado fanek... nawet się nie zorientujecie przez to zostawianie drzwi otwartych - rzucił wchodząc do salonu.
- Zbierajcie się, chłopaki. Jesteśmy umówieni w radio. Mam nadzieję, że nie zapomnieliście.
Czworo młodych mężczyzn siedziało na sofie pożywiając się ogromną, pół metrową pizzą.
- Jasneżenie - rzucił jednym tchem Harry, plując przy tym kawałkami jedzenia prosto na Louisa.
- Ej! To nowa koszulka! Przez ciebie będę musiał iść się przebrać! - wkurzył się i zabierając największy kawałek pizzy uciekł obrażony do pokoju.
- W radio i tak nie będzie tego widać, więc nie wiem o co się tak rzuca - wzruszył ramionami Harry nie przerywając jedzenia. Najwyraźniej nie zauważył w swoim zachowaniu nic szczególnego.
- Dobra chłopaki, kończcie już, albo weźcie ją ze sobą. Zjecie w drodze - pospieszył ich Paul.
Dopiero po chwili zorientował się, że kogoś mu brakuje.
- Liam? Możesz mi powiedzieć gdzie jest Niall? - zapytał postawny mężczyzna mrużąc lekko oczy.
Liam zakrztusił się jedzeniem i spojrzał na przyjaciół przekazując im nieme "Pomóżcie!". Nie chodziło jednak o to, że może się udusić, a o to, że nie wiedział, jak ma wytłumaczyć swojemu ochroniarzowi, że Nialla w ogóle nie ma w domu.
Inicjatywę przejął Louis, który zszedł już w czystej koszulce i zawsze najlepiej dogadywał się z Paulem.
- Słuchaj, Paul. Jest taka sprawa. Nie mówiliśmy ci, bo miało się nie wydać, ale... Niall wczoraj podczas imprezy wziął samochód i dał nogę. - tutaj przyspieszył, by mężczyzna nie pomyślał, że Niall uciekł. - Kiedy go nie było zauważył na chodniku, jak pewien facet katuje dziewczynie. I on jej pomógł. Zawiózł ją do szpitala... Teraz pojechał do niej, żeby dowiedzieć się, jak się czuje.
Paul potrzebował dwóch minut, żeby zrozumieć, co Lou do niego powiedział.
- Ty mi próbujesz powiedzieć, że on dla jakiejś dziewczyny zawala wywiad w największym radio w Londynie? - zdenerwował się. - Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jak wścieknie się wasz manager? - zapytał.
- To samo mu mówiłem. Wszyscy możemy mieć przez niego kłopoty - odezwał się Zayn z kwaśną miną.
Widać było, że nie jest z tego faktu zadowolony.
- Nie chciał nas słuchać, to teraz on będzie miał dym - burknął Harry wstając i zabierając kawał pizzy na drogę.
Na chwile zapadła cisza, którą przerwał dźwięk telefonu Paula.
- Niall czyś ty ogłupiał? - warknął do słuchawki. - Oczywiście, że dojedziesz. Przecież nie masz innego wyjścia - ... - Audycja zaczyna się za czterdzieści minut i nie możesz się spóźnić ani minuty - ... - Cześć.
Rozłączył się i wrzucił telefon głęboko do kieszeni.
- Zbierajcie się. Niall dojedzie na miejsce.
Wyjechali, a kiedy byli już na miejscu po Niallu nie było śladu.
- A mówiłem...
- Daj spokój, Zayn. On się o nią martwi - przerwał przyjacielowi Liam.
- Nie, żebym był przeciw niemu, ale przestaje mi sie to podobać - stwierdził Harry.
Weszli do studia nagrań. Przywitała ich urocza kobieta w średnim wieku i sztab techników, którzy po krótce zaczęli wyjaśniać im wszystko.
- Wchodzimy za trzy minuty - powiedział jeden z mężczyzn.
Angela spojrzała na Paula wyczekująco.
- Z tego co wiem miałam przeprowadzić wywiad z całym zespołem.
Mężczyzna poruszył się niecierpliwie na krześle i ukradkiem spojrzał w kierunku drzwi.
- Niall zaraz tu będzie.
Kiedy wszyscy usiedli już na swoich miejscach Angela uśmiechnęła się do nich.
- Wchodzimy za... trzy... dwa... jeden...
A Niall nadal się nie pojawił.
1. Okropnie przepraszam wszystkich, którzy czekali na ten rozdział. Wiem, nawaliłam! Wierzę jednak, że nie zapomnieliście o historii Lisy i będziecie chcieli przeczytać tą część. Powód jest jeden: odbyłam niesamowitą, inspirującą podróż do Londynu, gdzie mogłam poznać życie zwykłych londyńczyków. Mam nadzieję, że przez moje przeżycia ta historia stanie się jeszcze bardziej realistyczna i prawdziwa. Poznałam naprawdę wiele ciekawych miejsc i osób, których doświadczenia na pewno mi pomogą rozwijać się w kierunku pisarstwa.
2. Obiecuję, że następny rozdział znajdzie się na blogu w ciągu czterech- do pięciu dni. :)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam wszystkich do Londynu ! :)
Gratuluję! Zostałaś nominowana do Libster Award!!
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na maiom blogu http://harry-styles-love.blogspot.com/ w poście Libster Award.
Ojej dziękuję bardzo ! :) Czuje się bardzo wyróżniona. :)
Usuńwstaw nowy rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie się pojawił :)
UsuńKIEDY NOWY ROZDZIAŁ ???!!!
OdpowiedzUsuńWłaśnie teraz :)
OdpowiedzUsuń